Jak zostałem dentystą

Zo traci kolejne zęby. Tym razem w najbardziej widocznej części zgryzu, czyli z samego frontu. Wygląda przekomicznie bez dwóch górnych siekaczy i muszę się przyzwyczaić do widoku szczerbatego uśmiechu mojej córki. Sam się zresztą walnie przyczyniłem to tego stanu. A jak? Otóż tak…
Zo jest bardzo przewrażliwiona na punkcie bólu i wyrywania zębów. Nie chciała sama usunąć sobie ząbków, które wisiały już dosłownie na ostatnich zawiasach. Postanowiłem więc pobawić się z nią w dentystę. Za jedyne narzędzie stomatologiczne jakie miałem do dyspozycji posłużyła mi szczoteczka do zębów. Przy jej pomocy musiałem ,,rozruszać” ząb. Trochę w prawo, trochę w lewo i do góry (,,we will, we will rock you”). Trwało to dobre kilkanaście minut, ale w końcu przyniosło pożądane efekty. Cierpliwość popłaca. W ten sposób pozbyliśmy się pierwszego ząbka, a kilka dni później drugiego. Zo była zadowolona z mojej obsługi dentystycznej i już zapowiedziała, że jak będą się jej ruszały kolejne ząbki to się do mnie zgłosi.
Mam więc dobre początki w nowy fachu jako stomatolog. Udało mi się pozyskać stałego klienta.
 

O tatamaracje

Z wykształcenia politolog, dziennikarz i doradca życia rodzinnego. Z miłości mąż i ojciec dwójki obecnie nastolatków: Zosi i Franka. Lubi pisać, tworzyć wszelakie formy pisane od blogu, poprzez recenzje książkowe na utworach literackich kończąc. Obecnie pracuje w drukarni naukowej.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *