Czasami tak już jest, że jak pada deszcz i spada ciśnienie to wszystkim nam puszczają nerwy i dzień robi się nie do wytrzymania.
Wkurzenie Misza
Wczoraj Franki zabrał ze sobą do przedszkola dużego pluszowego pieska. Dostał go niedawno w prezencie. Pieska nie zabrał ze sobą do sali, tylko zostawił w szatni, żeby pilnował jego kurtki. Miałem chyba jakieś niedobre przeczucia. Dwa dni temu Zo ktoś uprowadził pluszowego kotka. Zaproponowałem wiec, że zabiorę pieska do samochodu. Ale Franki uparł się, że piechu ma zostać w szatni. Gdy wróciłem po południu po Frankiego w szatni nie było już pluszowego stróża. Albo sam wyszedł, albo ktoś mu pomógł w ewakuacji… Franki w ryk, a mnie ogarnęła tsunamiczna fala wkurzenia. Tyle razy powtarzamy dzieciom, żeby nie zabierały ze sobą zabawek do przedszkola. Próżne gadanie…
Wkurzenie Zo
Siedzimy w domu przy obiedzie. Zo trochę grymasi, ale coś tam zjada. Franki natomiast zajęty budową namiotu dla żołnierzy nie chce podejść do stołu. Pojawił się dopiero po dłuższej chwili i zaczął grymasić, że zupa jest ,,fujowa”. Rozbawiło to Zo, która zaczęła mu wrzucać do jego talerza części swego obiadu. No i awantura gotowa. Wrzaski, krzyki, bitwa na warzywa. Skończyło się to interwencją rozjemczą Miszki i zastosowaniem sankcji w postaci zakazu oglądania bajek w telewizji. Takie dictum zjednoczyło zwaśnione przed chwilą strony i Zo z Frankim zaczęła się zmawiać przeciwko nam:
– Nie słuchajmy ich, chodźmy włączyć telewizję – szeptała konspiracyjnym szeptem Zo i przystąpiła do natychmiastowego działania. Wtedy tsunamiczna fala wkurzenia dotarła do mnie raz drugi. Pogoniłem Zo i wykrzyczałem, że jak nie będzie słuchać rodziców to Pan Kapeć będzie musiał porozmawiać z jej pupą. I to tym razem wkurzyło Zo. Zaczął się teatralny spektakl pt.: atak histerii małej dziewczynki. Zo wyła, zamykała za sobą drzwi pokoju i udawała, że się dławi własną śliną. Znów jako siła rozjemcza musiała wkroczyć Miszka.
Wkurzenie Frankiego
W zasadzie historia Frankiego jest bardzo podobna do Zo, tyle że wystąpiła godzinę później. Wiadomo, deszcz za oknem, obniżone ciśnienie i młodego roznosiło po naszym mieszkaniu. Nie umiał sobie znaleźć miejsca, wtrącał się w zabawy Zo i się jej psocił. W kółko powtarzał:
– Nudzi mi się, chcę bajki.
Ale sankcja nałożona przez Miszkę nadal pozostawała w mocy. Franki próbował więc szantażu emocjonalnego:
– Nie kocham was, nigdy was nie będę kochał.
Widząc brak reakcji z naszej strony zaostrzył środki protestu i położył się na podłodze wyjąc w niebo głosy. Trwało to dobry kwadrans. Zmęczony całym spektaklem Franki padł na swoje łóżko i pogrążony w beznadziejnej rozpaczy zasnął.
Wkurzenie Miszki
Wieczorem, zmęczeni całym wkurzjącym dniem, leżymy już z Miszką w łóżku. Ona zasypia, a mną targają ,,złote myśli” odnośnie naszej rodzinnej przyszłości. Myśli kotłują się, więc wydobywam je z siebie i pragnę przekazać je współmałżonce. W końcu spełniam prośbę Miszki o prowadzenie dialogu małżeńskiego. Wyrzuciwszy z siebie to, co mnie tak nurtowało, przewróciłem się na drugi bok i zasnąłem snem sprawiedliwego. Dopiero rano usłyszałem od Miszki:
– Przez ciebie nie mogłam spać! Tak intensywnie myślałam o naszej rozmowie, że długo nie mogłam usnąć. Wkurza mnie, jak zaczynasz takie poważne rozmowy w momencie kiedy ja zasypiam.
Cóż… Dziś znowu pada i chyba jest obniżone ciśnienie.