Oczekując na cud

Był pewien gospodarz, który założył winnicę. Otoczył ją murem, wykopał w niej tłocznię, zbudował wieżę, w końcu oddał ją w dzierżawę rolnikom i wyjechał. Gdy nadszedł czas zbiorów, posłał swoje sługi do rolników, by odebrali plon jemu należny. (Mt 21, 33).

Ostatnio wiele osób prosi mnie o modlitwę. Jest dużo spraw, które po ludzku wymykają się spod kontroli, które generują smutek, nieszczęście, ból, strach, niepewność. Strata bliskiej osoby, ciężka choroba, pobyt w szpitalu, kryzys wiary, pomyślność na egzaminach… Tak bardzo by się chciało, żeby życie toczyło się po naszej myśli, żeby się wszystko układało. Kiedy przychodzi kryzys, załamanie w sposób naturalny zaczynamy szukać ratunku. Chwytamy się wszystkiego, co tylko może nam pomóc, a gdy i to zawiedzie pozostaje odwołanie się do Boga. Wiara w cud, ostatnia deska ratunku.

Istnieje takie przekonanie, że ludzie wiary, żyjący na co dzień modlitwą mogą u Boga wyprosić więcej. To magiczne myślenie osadzone w koncepcji ,,załatwiania” sprawy. Pan Bóg nie jest urzędnikiem, nie przyznaje punktów lojalnościowych najżarliwszym katolikom, nie zsyła bonusów za dobre zachowanie. Pan Bóg jest Gospodarzem, który założył winnicę, stworzył warunki do rozwoju i pozostawił ją swoim najemcom. A co zrobili najęci rolnicy? Uznali to wszystko za swoje. Uwierzyli, że mogą z powierzonym im mieniem zrobić wszystko co im się podoba. Mają wolną wolę, mogą nawet nie uznawać praw Gospodarza. Strach pojawia się dopiero wtedy, gdy nasze poczucie wolności zostaje ograniczone przez fizyczne niemożliwości. Pewnych rzeczy nie jesteśmy w stanie przeskoczyć. Nigdy nie zapanujemy nad śmiercią, nie pokonamy bólu i cierpienia. Nadzy przyszliśmy na świat i tacy też pomrzemy wracając jako dzieci do swego Stwórcy. Wszak winniśmy oddać Bogu plon Jemu należny. Czy wobec tego mamy prawo domagać się jakiejkolwiek łaski od Stworzyciela?

„Ten właśnie kamień, który odrzucili budujący, stał się głowicą węgła. Pan to sprawił, i jest cudem w naszych oczach”.

Bóg zesłał nam swego Syna, aby każdy kto w Niego wierzy nie zginął, ale miał życie wieczne. Chociaż my ludzie znieważyliśmy Bożego Syna (znieważamy Go przecież przez cały czas) i posłaliśmy Go na krzyż, On poprzez ten znak hańby otworzył nam drogę ku zbawieniu. To co zostało odrzucone przez najemców stało się cudem w naszych oczach. Może to, co nas tak bardzo boleśnie dotyka w życiu, przygniata, wywołuje lęki jest właśnie w oczach Boga tym ,,cudem”.

A co z modlitwą? Powinniśmy modlić się przede wszystkim o nasze zbawienie, o zbawienie naszych bliskich, tych co kochamy. To jest pierwsza i najważniejsza rzecz na naszej ziemskiej drodze życia. Nie ma nic bardziej istotnego. Dalej jest tylko nieskończona przestrzeń Bożego Miłosierdzia.

O tatamaracje

Z wykształcenia politolog, dziennikarz i doradca życia rodzinnego. Z miłości mąż i ojciec dwójki obecnie nastolatków: Zosi i Franka. Lubię pisać, tworzyć wszelakie formy pisane od bloga, poprzez recenzje książkowe na drobnych utworach literackich kończąc. Obecnie pracuję w drukarni akademickiej i prowadzę kursy przygotowawcze dla narzeczonych.
Ten wpis został opublikowany w kategorii modlitwa. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *