To takie ludzkie

Ostatni tydzień adwentu przenosi nas ze Słowem Bożym do rzeczywistości poprzedzającej narodziny Bożego Syna. Ten opis nieustannie mnie zachwyca i nasuwa kolejne refleksje.

Bóg posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja. Wszedłszy do Niej, rzekł: „Bądź pozdrowiona, łaski pełna, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami”. Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co by miało znaczyć to pozdrowienie. Lecz anioł rzekł do Niej: „Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i zostanie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca”. Na to Maryja rzekła do anioła: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?” (Łk 1, 26-34).

Maryja – młoda żydowska dziewczyna doświadcza niezwykłych odwiedzin. Posłaniec przynosi jej wiadomość, którą trudno objąć ludzkim pojęciem i tak po prostu zrozumieć. A Ona zmieszała się i zaczęła rozważać co miałby znaczyć te słowa. Nie przestraszyła się, nie uciekła, nie zatkała sobie uszu. Posłaniec mówi Jej, że zostanie matką, niezwykła matką, bo urodzi Syna Najwyższego. Słysząc te słowa Maryja mogłaby wpaść w panikę, a Ona tymczasem, jak to młoda, dorastająca dziewczyna ma jedno konkretne, tak bardzo naturalne pytanie: kto w takim razie będzie moim mężem?

Anioł Gabriel, żeby uwiarygodnić swoje słowa przekazuję Maryi nowinę, że jej krewna Elżbieta, ta, która uchodziła za bezpłodną, spodziewa się dziecka. ,,Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego”.  Maryja nie zważając na trudy podróży wyrusza natychmiast do Elżbiety, żeby pomóc jej w porodzie. W czasach, gdy nie funkcjonowała poczta, wiadomości nie rozchodziły się tak szybko. Wyobrażam sobie zaskoczenie Elżbiety, gdy pojawia się u niej Maryja: ,,a skądże mi to, że Matka mojego Pana, przychodzi do mnie?” (Łk 1, 43).

Dwie kobiety, krewne, przyjaciółki zajęte swoimi ludzkimi sprawami, zmagające się z problemami codzienności. I nagle w ten ich zwyczajny świat wkracza sam Pan Bóg mając wobec nich niezwykłe plany, które odmienią historię ludzkości. Siłą Maryi i Elżbiety było to, że przyjęły najpierw w swoich sercach, a później w sferze woli Boże plany i zamiary. Pogodziły się z tym, co po ludzku wydawać by się mogło niewiarygodne, ponad ich możliwości percepcyjne. Obie, bez skargi, protestu oddały się Bożej woli.

Ten przykład płynący z Ewangelii jest dla mnie zdumiewającym odkrywaniem prawdy, o Bożym Objawieniu, które przychodzi w każdej chwili naszego życia. Tylko, czy my ludzie współcześni potrafimy to dostrzec? A jeśli dostrzeżemy, czy umiemy przyjąć?  Czas adwentu ma nas przygotowywać na to, co po ludzku wydaje się niewiarygodne, na obecność Boga w naszej codzienności. Święta Bożego Narodzenia to czas radości z wiary, że jest to możliwe. Tylko właśnie… Czy nasza radość potrafi przemienić się w maryjny fiat?

 

 

O tatamaracje

Z wykształcenia politolog, dziennikarz i doradca życia rodzinnego. Z miłości mąż i ojciec dwójki obecnie nastolatków: Zosi i Franka. Lubi pisać, tworzyć wszelakie formy pisane od blogu, poprzez recenzje książkowe na utworach literackich kończąc. Obecnie pracuje w drukarni naukowej.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Adwent, Matka Boża, Pan Bóg. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *