Modlitwa różańcowa towarzyszy mi każdego dnia. Stał się czymś tak oczywistym, że nie umiem już bez niej normalnie funkcjonować. Mam taki nawyk, że jak idę gdzieś sam dłuższą trasą to modlę się kolejną dziesiątką różańca w różnych intencjach, które akurat przychodzą mi do głowy. W ten sposób wykorzystuje czas na modlitwę. Dziś rano musiałem na chwilę wyjść z pracy coś załatwić na mieście. Po drodze przechodząc przez przejście podziemne zauważyłem z daleka mojego znajomego. Znamy się z jednej parafii i wiem, że jest on człowiekiem głębokiej wiary. Widziałem, że mój kolega idzie zamyślony i lekko porusza wargami. Wtedy pomyślałem sobie, że i on w tym momencie zapewne modli się w myślach. Może nawet odmawia różaniec. Niesamowite spotkanie. Uścisnęliśmy sobie nawzajem dłonie w geście powitania i każdy z nas odszedł w swoją stronę.
Dwóch modlących się mężczyzn w miejskim tłumie. W całym potoku ludzkich spraw, zagonienia, zmartwień, problemów są tacy, którzy zawierzają to wszystko Bożej Opatrzności. Myślę, że jest nas więcej, że takich osób modlących się w drodze jest całkiem sporo. Tacy ludzie są potrzebni naszemu światu. Gdyby tak można było wznieść się w niebo i zobaczyć z góry te małe wysepki modlitwy. Posłuchać w jakich intencjach się modlą, ile próśb zanoszą… A tak, jedynie tylko sam Pan Bóg to widzi.