Niedawno z jednej z moich książek wypadł mi obrazek otrzymany kiedyś od misjonarzy Werbistów z Chludowa. Obrazek zawiera dwie modlitwy: poranną i wieczorną. Moją baczniejszą uwagę przykuły słowa modlitwy na nowy dzień. Przykleiłem sobie ten obrazek koło lustra w łazience, żebym rano, po przebudzeniu mógł się od razu modlić tymi słowami.
,,Panie w ciszy wschodzącego dnia przychodzę Cię błagać o pokój, mądrość i siłę. Pozwól mi dziś patrzeć na świat oczami przepełnionymi miłością. Pozwól być cierpliwym, wyrozumiałym, cichym i mądrym i nie ulegać pozorom. Pozwól widzieć Twoje dzieci tak, jak Ty sam je widzisz i dostrzegać w nich to, co dobre.
Daj mi taką życzliwość i radość, aby wszyscy, z którymi się dzisiaj spotkam odczuli Twoją obecność. I niech będę dla nich chlebem, jak Ty jesteś nim dla mnie każdego dnia”.
Myślę nie tylko o prośbie do Pana Boga o szczególne dary takie, jak pokój, mądrość i siłę, ale także i o odpowiedzialności jaką biorę na siebie każdego dnia. Jeżeli mam być świadkiem Chrystusa, to muszę żyć i postępować w ten sposób, aby inni, których spotykam odczuli JEGO obecność. Jak bardzo ważne jest uświadomienie sobie tej prawdy. Co z tego, że będę prosił o dobry dzień dla mnie, jeżeli ja sam z siebie nie będę przekazywał dobra innym. Bez czynienia dobra będę jedynie pustym człowiekiem. Modlę się co rano o życzliwość i radość i próbuję wcielać te słowa w życie. Przynajmniej mam ich świadomość. To mogą być naprawdę drobne gesty, serdeczny uśmiech do znajomego z pracy, uprzejme przywitanie się, chwila życzliwej rozmowy.
Ostatnio w sklepie przepuściłem w kolejce panią, która widać, że bardzo się spieszyła. Była tak bardzo zdziwiona moim gestem, że nawet nie podziękowała, tylko pobiegła szybko dalej. Ale widać było, że się ucieszyła.
Na stacji benzynowej panował spory ruch. Samochody podjeżdżały do dystrybutorów z różnych stron. Nieopatrznie zajechałem komuś drogę. Wysiadłem z samochodu i poszedłem przeprosić. W drugim samochodzie siedziała starsza siostra zakonna. Uśmiechnęła się i powiedziała, że nie ma sprawy, że nic się nie stało.
Byłem zmęczony po pracy i bardzo pragnąłem odpocząć, ale widząc, że moja nastoletnia córka cały dzień spędziła w domu zaproponowałem jej popołudniową wycieczkę na rowerach. Przejechaliśmy spory kawałek za miasto. Nasze wzajemne przebywanie ze sobą bardzo dobrze wpłynęło i na nią, ale i także na moje samopoczucie.
Moja żona zauważyła, że często wychodząc z pracy i spotykając się z nią nie uśmiecham się, tylko mam bardzo zmęczoną minę. Rzeczywiście, znużenie pracą powoduje, że zapominam o potrzebach najbliższych. Przyzwyczaiłem się, że oni są przy mnie, że już tak jakby „nie muszę się starać”. Ale przecież wystarczy tylko uśmiech, wystarczy chwila zainteresowania, rozmowy.
Panie spraw bym był chlebem dla moich bliskich i tych wszystkich, których mi podsyłasz na codziennej drodze, jak Ty nim jesteś dla mnie!