Ćwierć wieku temu pisałem wiersze. Przez pewien czas wydawało mi się, że mogę być poetą i to takim, który tworzy coś znaczącego. Były konkursy i nawet jakieś nagrody. Wygrałem III edycję ogólnopolskiego konkursu poetyckiego ,,Ikarowe strofy”. Wtedy poraz pierwszy moje wiersze zostały opublikowane. Potem było niszowe czasopismo kulturalne, jakiś wieczór autorski. I to było wszystko, co osiągnąłem. Mrzonki wieku dorastania z których szybko się przebudziłem. Czas miniony do którego już nie chciałem wracać… aż tu nagle moja piętnastoletnia córka pyta się mnie w sobotę, czy mogę jej pokazać jakiś mój wiersz. Na zajęciach teatralnych w liceum mają zinterpretować dowolny utwór poetycki. Zosia postanowiła wybrać coś z mojej twórczości. Dałem jej moją pierwszą publikację, a ona sama wybrała utwór.
Dziś były zajęcia i Zosia wprawiła wszystkich w zdumienie czytając ,,Pierwszy lot” – nagrodzony wiersz z konkursu ,,Ikarowe strofy”. To było największe wyróżnienie dla mnie i spełnienie. Po zapomnianą już przez wszystkich twórczość sięgnęła moja pierworodna i z dumą zaprezentowała ją na forum swojej klasy. Nic więcej mi dziś nie potrzeba. Najwyższy stopień uznania. Ogromne wzruszenie.
Pierwszy lot
Tato uczył mnie latać
zbierał gęsie pióra kleił do ramion
synu patrz kasztany kwitną już czas
pisałem zmyślone strofy kolejny wiersz
niezgrabny jak brzydkie kaczątko
stawałem na palcach dachu domu
otwierałem usta z zachwytu płakałem
synu patrz wieża kościoła już czas
pierwszy lot
upadek
gdy leciałem bezwiednie w dół
ufna dłoń mnie dźwignęła
spojrzałem w górze była twarz
małego człowieczka