Jego łaskawość nad nami potężna

Alleluja.
Chwalcie Pana, wszystkie narody,
wysławiajcie Go, wszystkie ludy,
bo Jego łaskawość nad nami potężna,
a wierność Pańska trwa na wieki.   (Ps.117)

Czas adwentu nierozerwalnie kojarzy mi się z akademickimi roratami u dominikanów. To także dobry czas na spowiedź, a wiadomo, że dominikanie spowiadają najlepiej. Skorzystałem więc z tej sposobności i w poczuciu solidnie odbytego sakramentu pojednania opuściłem konfesjonał z zadziwiającą pokutą. Miałem przeczytać psalm 117. Jakież było moje zdziwienie, gdy po otwarciu Pisma Świętego odkryłem, że zadany mi psalm jest najkrótszym z rozdziałów biblijnych i zawiera jedynie cztery linijki tekstu. W pierwszej chwili myślałem, że spowiednik się pomylił, albo ja źle usłyszałem. Co to za pokuta przeczytać jedno zdanie wychwalające Pana? A jednak, nie zdarzyło mi się nigdy wcześniej żebym tak długo rozważał i przeżywał jakąkolwiek zadaną mi wcześniej pokutę. Nie poprzestałem tylko na przeczytaniu psalmu i radosnym okrzyku: Alleluja i do przodu! Zacząłem szukać w internecie interpretacji tego tekstu (m.in. wyjaśnienia o. Adama Szustaka w cyklu audycji ,,Plaster miodu”). Przez głowę zaczęło przechodzić mi całe mnóstwo rozważań.

Skoro psalm 117 był  zadany mi jako pokuta zawartą w nim treść powinienem odnieść przede wszystkim do siebie.  I tu dopiero zacząłem odkrywać ogromną głębie tych kilku słów. W jaki sposób ja wychwalam mego Boga? Czy robię to codziennie, w każdej chwili mego życia? Czy dostrzegam Bożą obecność w moim życiu, w sytuacjach które mnie spotykają? Czy potrafię wychwalać Boga w zdarzeniach trudnych, przykrych dla mnie, w problemach z którymi ciężko mi sobie poradzić? Te pytania zawstydzają mnie, bo nie umiem odpowiedzieć na nie pozytywnie. Jak mało jest we mnie postrzegania obecności Boga w moim życiu. Wydaje się tylko, że On jest obecny chwilowo, rano i wieczorem przez pięć minut modlitwy, raz w tygodniu w niedzielę podczas mszy świętej. A w międzyczasie jest zajęty innymi ważnymi sprawami tego świata. To błąd mojego postrzegania i wciąż ogromne pole do duchowej gimnastyki.

Druga część psalmu zawstydza mnie jeszcze bardziej. Przyzwyczaiłem się do myślenia, że Bóg Miłosierny odpuszcza nam grzechy i po sprawie. Stało się to prawie bezrefleksyjnym rytuałem. Idę co jakiś czas do konfesjonału, mówię co leży mi na sercu i co mnie przygniata, puk, puk i jestem wolny. Carte blanche i można żyć dalej! Nie zdaję sobie do końca sprawy jak potężne jest Boże przebaczenie. Nie raz obrażam się na kogoś za drobne rzeczy i długo chowam urazę. Ciężko przychodzi mi zapominanie o krzywdach i niesprawiedliwościach jakie mi ktoś wyrządził. Tymczasem Bóg odpuszcza moje przewinienia i niewierności bezwarunkowo, natychmiast. Czy już za ten sam fakt nie należy wysławiać i wychwalać Boga? Jego miłość do człowieka jest porażająca, przeogromna i trudna do pojęcia. Dlatego może chowamy się za rytuałem, żeby to jakoś ,,przetrawić”, po ludzku przyjąć do świadomości.

Od pewnego czasu podczas robienia rachunku sumienia zadaję sobie jedno podstawowe pytanie. Skoro tyle razy w życiu wołam z nadzieją ,,Jezu ufam Tobie!”, to powinienem odwrócić adresata i zapytać się: ,,Jezu, czy Ty możesz ufać mi?” I tu już dosłownie płonę ze wstydu raz trzeci. Wierność Pana trwa na wieki. Jest nieskończona. Skoro przebacza natychmiast nie może chować urazy. I tak wciąż na okrągło. Wyznaję moje grzechy i przewinienia, obiecuję poprawę, a później  znów grzeszę. A Pan Bóg znów mi przebacza. Fakt, staram się być lepszy, staram się żyć z coraz większą świadomością obecności Boga Stwórcy w moim życiu. Ale i tak mam poczucie, że wciąż krążę na odległej orbicie, niczym malutki Pluton w stosunku do słońca, jakim jest Boże Miłosierdzie. Dlatego wciąż powinienem wychwalać Pana, wysławiać Go na wszelkie sposoby. Choćby świadectwem mojego życia! Amen!

O tatamaracje

Z wykształcenia politolog, dziennikarz i doradca życia rodzinnego. Z miłości mąż i ojciec dwójki obecnie nastolatków: Zosi i Franka. Lubię pisać, tworzyć wszelakie formy pisane od bloga, poprzez recenzje książkowe na drobnych utworach literackich kończąc. Obecnie pracuję w drukarni akademickiej i prowadzę kursy przygotowawcze dla narzeczonych.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Miłosierdzie Boże, modlitwa. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *