Ostatnio z żoną mieliśmy ciekawą rozmowę na temat roli modlitwy i wiary w Boga w naszym małżeństwie. Jesteśmy ze sobą już ponad szesnaście lat. Jak w każdym związku bywało u nas różnie, czasem radośnie, a czasem mniej znośnie. Nigdy jednak żadne z nas nie poddało w wątpliwość sensu naszego małżeństwa. Trwamy przy sobie, bo łączy nas nie tylko wspólne konto w banku, ale przede wszystkim miłość oparta na głębokiej wierze w Boga.
Podczas naszej rozmowy doszliśmy oboje do wniosku, że ludziom, którzy swój los pokładają w Opatrzności Bożej jest jakby lżej żyć na tym świecie. W przeciwieństwie do kilku znanych nam osób, nie patrzymy na nasze minione życie, jak na zmarnowane szanse. Owszem, nie przelewało nam się w małżeństwie, nie mieliśmy możliwości korzystania z pełni życia, podróżowania po świecie, rozwijania się towarzysko, realizowania własnych pasji i zainteresowań. Ciężka praca, wychowywanie dwójki dzieci, zmaganie się z szarą codziennością obowiązków rodzicielskich, domowych. A jednak żadne z nas nie narzeka (przynajmniej nie głośno). Jesteśmy razem, bo jest z nami Pan Bóg. Wszystkie troski, żale, nasze nadzieje i prośby zanosimy do Niego. W Nim też pokładamy nadzieję. Dzięki temu już nie raz w naszym życiu doświadczyliśmy Bożej interwencji, jasnego wskazania co do dalszego działania i postępowania.
Na naszych ślubnych obrączkach kazaliśmy sobie wygrawerować sentencję: Jezu ufam Tobie. Te trzy słowa są kwintesencją naszego małżeństwa. Stąd właśnie bije siła naszej miłości i nadzieja na przyszłość. Wiara umacnia nas, a wspólna modlitwa jest jak zaprawa łącząca i stabilizująca fundament naszego związku. Niedzielna eucharystia i stała obecność Chrystusa w naszych sercach to recepta na udany związek. Od pięciu lat prowadzimy razem z żoną spotkania dla narzeczonych w ramach katechez przedmałżeńskich. Staramy się nie wymądrzać przez cytowanie podręczników i suchych pouczeń. Dla nas spotkanie z parami narzeczonych do przede wszystkim okazja do dawania świadectwa z naszego życia. Może dzięki temu uda nam się trafić z przekazem Dobrej Nowiny do tych, którzy mają nadzieję na stworzenie najbardziej udanego związku małżeńskiego. Oby tej nadziei nigdy nie utracili, co zawsze na koniec katechez im życzymy. Sobie oczywiście też.