W zasadzie to jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że Frankiemu wszystko ginie. Zgubi czapkę, rękawiczki, portfel, kluczyk od szafki w szkole, a nawet sznurówkę od jednego buta. Ten typ tak ma. Ale żeby nasza rozsądna, tak uważna Zośka zgubiła ważne dokumenty, to wydawało się niemożliwe. A jednak.
Cztery miesiące temu wybuchła afera. Zośka zgubiła legitymację szkolną i kartę na autobus. Zachodziło nawet podejrzenie, że padła ofiarą jakiegoś autobusowego złodzieja. Jednak w okładce, w której trzymała oba dokumenty nie było żadnych pieniędzy. Potencjalny złodziej nic by nie zyskał na takim łupie. Szukaliśmy zatem w szkole, w sekretariacie szkoły, na pętli autobusowej, w zajezdni, w biurze rzeczy zagubionych. Na legitymacji był adres zamieszkania, więc liczyliśmy, że uczciwy znalazca wyślę choćby legitymację. Odczekaliśmy dwa tygodnie. Nikt się nie zgłosił. Dokumenty się nie odnalazły. W końcu trzeba było wyrobić nową legitymację i nową kartę na autobus. Wszystko kosztuje, a do tego trzeba było zrobić nowe zdjęcia.
Minęły cztery miesiące. Zośka po feriach robiła przegląd porządkowy swojego pokoju, czyli na zasadzie, co jeszcze można by stąd wyrzucić. Z regału usunęła książeczki dla dzieci, z biurka stare zeszyty i notesy. W pewnym momencie przyszła do nas ze spuszczoną, smutną miną:
– Bardzo was przepraszam, ale właśnie przypomniałam sobie, że legitymację i kartę przełożyłam do notesika. Teraz je znalazłam.
Cóż, dobrze przynajmniej, że sprawa tajemniczego zniknięcia dokumentów w końcu się wyjaśniła.
– Ale w sumie to dobrze się stało – uśmiechnęła się nasza córka. – Przynajmniej na legitymacji i karcie mam bardziej aktualne zdjęcie.
Tak, w końcu to jakieś pocieszenie.
Andrzej również gubi, co popadnie i to błyskawicznie, natomiast przechowuje i zapisuje cenne wspomnienia. Cytat” moi rodzice poznali się na przełomie lat 80/90.Mam była niepozorna, ale tata w końcu się z nią ożenił”.Kurtyna. Wspomnień czar.