Franki w Sztokholmie

Nadrabiam zaległości. Dwa tygodnie temu Franki wraz ze swoją drużyną zuchową poleciał samolotem do Szwecji, do Sztokholmu. Przygoda życia młodego Franka. Była to nagroda, za bycie najlepszą drużyną podczas wakacyjnego obozu. (Nawiasem mówiąc nagroda polegała na tym, że wymyślił ją druh drużynowy, a za wszystko i tak musieli zapłacić rodzice)

Franki wrócił z czterodniowego wypadu bardzo podekscytowany. Od razu zapowiedział, że musi obdzwonić całą rodzinę, wszystkich wujków i ciocie, aby przekazać im osobistą relację z wycieczki. Wiadomo, wrażeń było całe mnóstwo: pierwszy lot samolotem, pobyt za granicą, nauka samodzielności.

Generalnie z opowieści Franka wyłania się oto taki mniej więcej obraz wycieczki. W samolocie było fajnie, bo widać było chmury. Stewardessa była bardzo miła, bo choć lecieli do Szwecji to mówiła po polsku i rozdawała batoniki po jeden euro. Wszyscy chłopacy kupowali, więc stewardessa była jeszcze bardziej miła. Toaleta w samolocie jest bardzo mała. Nikomu co prawda nie chciało się siusiu, ale i tak cała drużyna poszła obejrzeć to niezwykłe miejsce w samolocie. W Szwecji było też fajnie, bo w oratorium przy polskiej parafii, w którym spali, był stół do bilarda i do cymbergaja. Na dworze wciąż padało, więc niewiele chodzili po mieście. Na ulicach są fajne reklamy jedzenia dla kotów, co Franki udokumentował na swoich zdjęciach. W księgarni widzieli wielką reklamę nowej książki o Harrym Potterze.  Na cmentarzu był grób małego chłopca, na którym leżały klocki Lego (Franki się dziwił, że nikt ich nie ukradł). Na pytanie, czy spotkali się z jakimiś Szwedami i czy z nimi rozmawiali Franki odpowiadał, że owszem, że było to w Burger Kingu. Musiał wtedy zamówić danie.

– I jak zamawiałeś, po szwedzku?

– Tak, mówiłem ,,one cola, one cheeseburger” i oni mnie rozumieli.

Cała drużyna wróciła zadowolona i szczęśliwa. Szwedzkie korony przeznaczone na drobne wydatki zostały zużyte w całości. Czy będą kolejne zagraniczne wyprawy? Trudno orzec, co planuje druh drużynowy. Chłopacy jednak między sobą omawiali już plany wakacyjne. Ich zdaniem na obozie w lesie jest fajniej niż w Szwecji. Tam przynajmniej wciąż nie pada i można więcej czasu przebywać na dworze.

 

O tatamaracje

Z wykształcenia politolog, dziennikarz i doradca życia rodzinnego. Z miłości mąż i ojciec dwójki obecnie nastolatków: Zosi i Franka. Lubię pisać, tworzyć wszelakie formy pisane od bloga, poprzez recenzje książkowe na drobnych utworach literackich kończąc. Obecnie pracuję w drukarni akademickiej i prowadzę kursy przygotowawcze dla narzeczonych.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Dzieci, Rodzinne, śmieszne i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *