Zośka sprinterka, czyli czym jeszcze zaskoczą mnie dzieci

Przyznam się, że w trosce o postępującą deformację mojego własnego brzucha, jakiś rok temu zacząłem uprawiać biegi długodystansowe. Wciągnęło mnie to nowe hobby i z pewnym początkowym mozołem doszedłem w końcu do wprawy, że bez większego wysiłku jestem w stanie przebiec cztery, pięć kilometrów. W poniedziałek miałem jakiś nienajlepszy dzień w pracy. Po powrocie do domu ogarnęła mnie apatia i tak zwane ,,nic niechcenie”. Widząc to Misza postanowiła pod wieczór wyciągnąć dzieci na spacer, żebym mógł trochę odpocząć w domu. Ja jednak postanowiłem dołączyć do spaceru. Podjechaliśmy do parku. Franki wyciągnął rolki i zaczął trenować jazdę pod czujnym okiem Miszy. Zo natomiast zapytała się, czy może sobie trochę pobiegać. Zaproponowałem jej, że pobiegnę z nią.

– Zrobimy sobie rundkę wokół parku – powiedziałem i włączyłem stoper.

Pobiegliśmy. Co tam, pomyślałem, jestem w dobrej formie, biegam na pięć kilometrów, więc dla mnie rundka wokół parku to pestka. Byłem ciekaw czy Zośka da kondycyjnie radę. Tymczasem już w połowie okrążenia poczułem, że to ja zaczynam wymiękać. Zośka nadała takie tempo, że zacząłem tracić oddech. Gdy przebiegliśmy kilometr czułem, że nie dam więcej rady. Ona nie zmieniając tempa mknęła jak strzała. Przebiegłem jeszcze trzysta metrów i ogłosiłem koniec biegów. Zośka promieniała, a ja z trudem łapałem oddech. Patrzę na stoper: 1000 metrów w 3 min i 50 sekund. To był sprint. Jednak co znaczy młodość.

Franki też zaliczył zdumiewający sukces. Dwa lata temu na komunię dostał rolki. Od tego czasu nie miał ich ani razu na nogach. Jedynie Zośka uczyła się jeździć. Teraz jednak we Franku odezwał się duch bratniej rywalizacji i stwierdził, że skoro Zośka się nauczyła jeździć, to on też spróbuje. W sobotę pierwszy raz założył rolki. Chwiał się na nich jak pijany zając. Jeden upadek, drugi, trzeci. Nie zniechęcił się jednak, tylko kontynuował naukę. W niedzielę zaczął już jeździć bez naszego podtrzymywania. W poniedziałek zasuwał w parku tak, jakby urodził się z rolkami na nogach. Zdumiewające. Jak w trzy dni można się tak szybko nauczyć jazdy na czymś tak trudnym jak rolki. Można! Franki to potrafi.

Niby znamy nasze dzieci, a one jednak wciąż potrafią nas zadziwić.

O tatamaracje

Z wykształcenia politolog, dziennikarz i doradca życia rodzinnego. Z miłości mąż i ojciec dwójki obecnie nastolatków: Zosi i Franka. Lubię pisać, tworzyć wszelakie formy pisane od bloga, poprzez recenzje książkowe na drobnych utworach literackich kończąc. Obecnie pracuję w drukarni akademickiej i prowadzę kursy przygotowawcze dla narzeczonych.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Dzieci, Rodzinne. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Jedna odpowiedź do Zośka sprinterka, czyli czym jeszcze zaskoczą mnie dzieci

  1. ~Joanna pisze:

    Ważne że można ! Gratuluję !

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *