Wakacje wciąż trwają. Gdy chodziłem do szkoły uważałem za wielką niesprawiedliwość fakt, że wakacje to tylko dwa miesiące w roku. Czas mijał wówczas szybko. Teraz, gdy muszę się męczyć w pracy wlecze się on niemiłosiernie. Czekam na koniec przerwy wakacyjnej i powrót do szkolnej rutyny. Przynajmniej przestanę się zastanawiać co zrobić z dziećmi, jak im wypełnić czas.
Ostatnie dni mego urlopu poświęcone były na opiekę nad dziećmi moimi i cudzymi. Nie są to już niestety dzieci, które zadowoli godzinna zabawa w piaskownicy, albo dmuchany basenik w ogródku. Ich poziom rozwoju psychomotorycznego zmusza ich do poszukiwania bardziej wyrafinowanych form rekreacji. Bądź tu kreatywny człowieku i zabaw się w kolonijnego opiekuna!
Tak zatem wyglądał mój tydzień urlopu. Zwiedzanie leśniczówki w parku krajobrazowym i wejście na wieżę widokową. Wizyta w kinie na filmie dla dzieci ,,Mój przyjaciel smok”. Wyjazd do rodzinnego parku rozrywki i wydanie kupy drobniaków na żetony do gier. Zwiedzanie Tesco pod pretekstem zakupu wyprawki szkolnej. Zapychanie się frytkami w McDonaldzie.
Obecnie Franki zaszył się w głuchym lesie z harcerzami i biega przez cały dzień w krótkich gatkach po krzaczorach. Zośka została z nami w domu, ale chętnie zgodziła się chodzić sama na półkolonie. Jest przy tym taka radosna i optymistycznie nastawiona do świata. Nie marudzi, że musi wcześnie wstawać, że się nudzi, że nie ma żadnej koleżanki. Akceptuje rzeczywistość taką jaka ona jest. Rano, gdy odprowadzam ją na półkolonie prowadzimy mądre dyskusje. Ponieważ przechodzimy przez centrum miasta objaśniam jej nazwy ulic, opisuję charakterystyczne budynki, opowiadam o ich historii. Pokazuje jej secesyjne detale architektoniczne na budynkach, zaglądamy do bram kamienic. Zośka opowiada mi o swoich snach, o tym co lubi robić, o tym czym by chciała się zajmować w przyszłości. Bardzo mądre są te jej wypowiedzi. Cieszę się z tych naszych porannych spacerów. Poznaję jak to jest przebywać z dorastającą córką. Chciałbym, aby ten nasz kontakt był ciągle żywy, otwarty, jak najbardziej naturalny. Dzieci nam dorastają. Urastają im skrzydła. Oby tylko nie uleciały nam za daleko od nas.