Dziesięć lat temu

Dziesięć lat temu była środa. O tej porze byłem już z Miszą w szpitalu. Wiedzieliśmy, że rozpoczął się poród, który szczęśliwie zakończył się o godzinie 17 przyjściem na świat naszej Zosieńki. Gdy opuszczaliśmy szczęśliwi salę porodową położna powiedziała w progu: ,,Zapraszam ponownie”. I dokładnie rok później z tej samej sali wychodziliśmy z naszym małym Franciszkiem. Tak oto zostaliśmy rodzicami dwójki dzieci.

Dziesięć lat już za nami. Skończył się okres beztroskiego dzieciństwa, zabaw w przedszkolu, braku obowiązków ciążących na dzieciach. Wchodzimy już w inną epokę, inny wymiar rodzicielstwa, bardziej wymagającego zarówno od dzieci jak i od nas. Dotychczas uczyliśmy ich miłości, do nas, do świata i ludzi. Teraz musimy zadbać o to, by przygotowali się do samodzielnego życia, aby umieli odnaleźć w nim swoje szczęśliwe miejsce. To nie jest łatwe zadanie. To duży trud i odpowiedzialność.

Zosia chce już być nastolatką, taką która ma swój telefon, swoje kontakty do koleżanek i swoje z nimi sprawy. Coraz częściej się buntuje i pokazuje swoją upartą naturę. Z drugiej strony wciąż jest małą, delikatną dziewczynką, która potrzebuje przytulenia, pogłaskania, która boi się sama zostać w domu. Franki wciąż buja w obłokach i traktuje szkołę jak dobrą  zabawę z kolegami. Łaknie towarzystwa rówieśników i pragnie skupić ich uwagę na sobie. Ma duży potencjał rozwojowy, ale jak to chłopak w jego wieku, wcale nie myśli o nauce. I ma niestety paskudny zwyczaj ciągłego obrażania się z byle powodu.

Mimo tych wszystkich wad są to nasze ukochane dzieci, dla których poświęcamy swój czas, siły i fundusze. Ostatnio Franki zadał mi niezwykłe pytanie: ,,Tato, a dlaczego ja się urodziłem?” Wzruszył mnie tym pytaniem. Co by było, gdyby na świecie była tylko Zosia? Mogłem jedynie odpowiedzieć, że jest naszą radością, że przyszedł na ten świat byśmy jako rodzina mogli się jeszcze bardziej kochać. Chociaż… jak czasami pomyślę, to wydaje mi się, że oprócz tej miłości jest też i dawcą sporych dawek adrenaliny. Ale bez tego byłoby pewnie w naszej rodzinie strasznie nudno.

Mam nadzieję, że ten wpis przetrwa kolejne dziesięć lat, bym mógł w 2025 roku dopisać ciąg dalszy. Wtedy wskoczymy na kolejny etap rozwoju naszych dzieci pod tytułem: jak odzyskać, tych którzy chcą od nas uciekać.

 

 

O tatamaracje

Z wykształcenia politolog, dziennikarz i doradca życia rodzinnego. Z miłości mąż i ojciec dwójki obecnie nastolatków: Zosi i Franka. Lubię pisać, tworzyć wszelakie formy pisane od bloga, poprzez recenzje książkowe na drobnych utworach literackich kończąc. Obecnie pracuję w drukarni akademickiej i prowadzę kursy przygotowawcze dla narzeczonych.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Dzieci, Rodzinne, szkoła. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *