Wesele

Uczestnictwo w imprezie weselnej to dla naszej rodziny wyjątkowa rzadkość. W zeszłą sobotę nasze dzieci po raz drugi w swoim życiu miały możliwość uczestniczenia w ślubie i weselu. Dla Frankiego przydługie ceremonie podawania posiłków przy stole były okazją do demonstracji swego znudzenia i niezadowolenia. Pokładał się na stole, marudził, wciąż sięgał po tablet, który zabrał ze sobą. Zosia umie się już lepiej zachowywać od niego. Jest bardziej cierpliwa. Na szczęście, gdy po zapadnięciu zmroku zaczęły się tańce Franki odzyskał siły witalne i zaczął się popisywać przed gośćmi. A że potrafi zgrabnie kręcić bioderkami przykuwał uwagę znacznej części gości weselnych. Widząc zainteresowanie publiczności młody rozkręcał się jeszcze bardziej. Po prostu szalał na parkiecie!  Gdy zmęczony tańcami w końcu postanowił nieco odpocząć przyszedł do nas i powiedział:

– Odkryłem w sobie nowe powołanie. Chyba zostanę mistrzem tańca.

Zosia była bardziej powściągliwa w okazywaniu swoich emocji. Tańczyła tylko, gdy ktoś z dorosłych poprowadził ją do tańca. Okazała jednak w sobie skrywane pokłady romantyzmu, kiedy zaproponowała mi, bym wyszedł z nią na wieczorny spacer. Poszedłem więc z nią do parku przy operze. Pełnia księżyca prześwitywała przez konary starych kasztanowców. W oddali błyszczały światła śródmieścia. Zosia była zachwycona panującą w parku aurą. Z opery wychodzili po spektaklu widzowie. Akurat wystawiana była ,,Alicja z krainy czarów”. Szło dużo rodzin z dziećmi. Wszyscy elegancko ubrani, tak jak my. Wmieszaliśmy się w tłum. Zaproponowałem Zosi, że wejdziemy do foyer opery. Była trochę wystraszona, bo nie mieliśmy biletów. Powiedziałem, że przy wychodzeniu z teatru biletów nie trzeba okazywać. Będąc już w środku zaproponowałem jej konspiracyjnym szeptem, że będziemy udawać widzów wychodzących z opery. Na głos zacząłem chwalić jak bardzo podobała mi się sztuka. Zośka uśmiechała się i ściskała mocniej za rękę. To był taki nasz mały rodzinny psikus.

Wszyscy zadowoleni z przyjęcia weselnego wracaliśmy około dwudziestej trzeciej do domu. Dzieci spały w samochodzie. Dużo emocji, silne zmęczenie. To był niezapomniany wieczór.

O tatamaracje

Z wykształcenia politolog, dziennikarz i doradca życia rodzinnego. Z miłości mąż i ojciec dwójki obecnie nastolatków: Zosi i Franka. Lubię pisać, tworzyć wszelakie formy pisane od bloga, poprzez recenzje książkowe na drobnych utworach literackich kończąc. Obecnie pracuję w drukarni akademickiej i prowadzę kursy przygotowawcze dla narzeczonych.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Dzieci, Rodzinne. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *