Czy może zdarzyć się ze snu wyrwany
krajobraz tęsknym pragnieniem ciszy wołany?
Daleki, upragniony, wyłoniony z lasu
przydrożnego, mijanego nieraz zbyt szybko.
Pospiechem jest tylko tętent koni,
gwizdem poderwanych z łąki szerokiej
ku wschodowi biegnącej aż po kraj puszczy,
tętent wzbijajacy suchy pył ziemi ku niebu.
Słońce jako jedyne czasu pomiary
nieśpiesznie wyznacza podróż przez życie,
bezszelestnie zakrada się wieczór kolejny,
płonie stos siana na polu – teatr światłocieni.
Pamięci pobytu na rancho Komarówka