Na snu zachodzie

Czy może zdarzyć się ze snu wyrwany

krajobraz tęsknym pragnieniem ciszy wołany?

Daleki, upragniony, wyłoniony z lasu

przydrożnego, mijanego nieraz zbyt szybko.

Pospiechem jest tylko tętent koni, 

gwizdem poderwanych z łąki szerokiej

ku wschodowi biegnącej aż po kraj puszczy,

tętent wzbijajacy suchy pył ziemi ku niebu.

Słońce jako jedyne czasu pomiary

nieśpiesznie wyznacza podróż przez życie,

bezszelestnie zakrada się wieczór kolejny,

płonie stos siana na polu – teatr światłocieni.

                                                               Pamięci pobytu na rancho Komarówka

O tatamaracje

Z wykształcenia politolog, dziennikarz i doradca życia rodzinnego. Z miłości mąż i ojciec dwójki obecnie nastolatków: Zosi i Franka. Lubię pisać, tworzyć wszelakie formy pisane od bloga, poprzez recenzje książkowe na drobnych utworach literackich kończąc. Obecnie pracuję w drukarni akademickiej i prowadzę kursy przygotowawcze dla narzeczonych.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *