Nasz zuch Franki ma już za sobą pierwszy biwak pod namiotami. Z soboty na niedzielę wraz z całą swoją drużyną spał w namiocie wojskowym.
– Strasznie śmierdziało – powiedział po powrocie. Ale co tam zapachy, ważne, że było fajnie.
W nocy padało, więc druch nie zorganizował nocnej warty, ani pobudki w środku nocy. Chłopacy leżeli w śpiworach na kanadyjkach i zajadali słodkie zapasy zabrane z domu. Misza spakowała przed wyjazdem Frankiemu do plecaka rogalika ,,7Days” i zaznaczyła, że to na ,,czarną godzinę”.
– Mamo, muszę się do czegoś przyznać – powiedział Franki po powrocie. – W nocy byłem bardzo głodny, ale nie wiedziałem, czy już jest ta ,,czarna godzina”. Dlatego spytałem Andrzeja, czy już jest, a on powiedział, że tak. Wtedy zjadłem tego rogala.
Tak oto nasz uczeń drugiej klasy, dzięki zuchowemu biwakowi, do ogólnej umiejętności odczytywania godziny z zegarka dołączył praktyczną wiedzę rozpoznawania ,,czarnej godziny”.