Ostatnio słuchałem wykładu bardzo mądrego człowieka. Powiedział coś, co mnie mocno zastanowiło: jak wiele, my dorośli możemy się nauczyć od własnych dzieci. Zabiegani, pochłonięci własnym zapatrzeniem na życie czasami nie potrafimy dostrzec rzeczy niezwykłych, które pokazują nam dzieci.
Przed świętami pojechałem z Zosią na cmentarz, zrobić porządek na grobie babci Danusi. Zosia postanowiła mi dzielnie w tym pomagać. Wpierw poszliśmy kupić znicze. Miałem już wybrane, raczej skromne, bo nie lubię pstrokacizny. Wtedy Zośka zaczęła nalegać, żebym kupił najdroższy znicz z pomalowanym zajączkiem. Ten jej się podobał najbardziej. Wpierw się we mnie zagotowało i miałem ochotę wytłumaczyć jej za wszelką cenę, że to totalny kicz, który nie będzie pasował do stonowanego wystoju grobu. Ale właśnie wtedy mnie olśniło:
– Na prawdę chcesz, żebym ten znicz kupił i żeby on był od ciebie dla babci? – spytałem zupełnie na spokojnie.
– Tak, właśnie. To będzie ode mnie – przyznała Zosia.
Ogarnęło mnie silne wzruszenie. Przecież to prezent, jedyny taki prezent jaki Zosia może ofiarować swojej babci, którą nawet nie pamięta. Niech będzie to największy znicz z największym zającem jaki był w sklepie. Czy babci Danusi podobałby się prezent ładny, stonowany, taki ,,nie rzucający się” w oczy, czy wielki kolorowy dar od serca od wnuczki? Właśnie… Dlaczego miałbym odmówić Zosi kupienia czegoś, co w jej mniemaniu było wyrazem miłości, szacunku, pamięci…
Znicz z zającem stanął na grobie, a ja się czegoś nauczyłem. Po pierwsze trzeba być bardziej otwartym na emocjonalną wrażliwość dzieci. A po drugie nie wszystko co jest kiczem musi być aż takie złe i nieużyteczne.