W piątek po lekcjach Franki został zabrany przez mamę Wojtka do ich domu. Misza miała okazję wczesniej wyjść z pracy, więc pojechała po Zo i zabrała ją ze sobą na zakupy. Przed nami święta i rodzinny obiad w niedzielę. Zakupy więc trwały nieco dłużej niż zwykle. Zośka dzielnie pomagała mamie. Na koniec Misza spytała się, co też mogłaby dziś przygotować na obiad.
– Łososia! – odparła Zośka, a widząc zaskoczoną minę swojej rodzicielki dodała:
– No, co? Przecież za dzisiejszą pomoc należy mi się porządny obiad.
I faktycznie. Zo dostała na obiad porządny kawałek upragnionej ryby. Myślałem, że sama nie da mu rady i że mi skapną się jakieś resztki. Niestety… Dała radę. Ja musiałem się tego dnia zadowolić pierogami z serem. W końcu to nie ja pomagałem dziś w zakupach.