Mój syn Franek zaskakuje mnie coraz bardziej. Mówi się, że syn idzie w ślady ojca. Ale Franek robi to zupełnie bez zachęty, czy nawet wskazania z mojej strony. W sposób podświadomy powiela moje zainteresowania z dzieciństwa. To, że interesuje się wojskiem, rysuje ciągle żołnierzy i urządza w swoim pokoju bitwy z żołnierzykami, nie dziwi mnie już zupełnie. Zaskoczyło mnie jednak to, że Franki zaczął pisać potajemnie pamiętnik. Ma taki tajny zeszycik w którym (wybacz Franki, że zajrzałem) opisuje swoje stany emocjonalne względem siostry, kolegów i rodziców. Oczywiście są to opisy dość lapidarne, takie jakie może zapisywać ośmiolatek, który na dodatek ma bardzo mgliste pojęcie o ortografii i gramatyce języka polskiego. Dziś rano jednak przeżyłem największe zaskoczenie. W drodze do szkoły młody ułożył liryczny wiersz o księżycu. Spisał go nawet na karteczce. Podmiot liryczny w utworze zachwyca się widokiem księżyca świecącego nocą na niebie (gdy jechaliśmy do szkoły było ciemno), w miejscu, w którym jeszcze niedawno było słońce.
I cóż… Wymiękam. A łza w oku mi się kręci. Mój syn.