Małe kotki

Dawno nie wspominałem o naszym na wpół domowniku kotku, który nazwany poczatkowo Komandorem Mruczkiem, okazał się być ostatecznie Minią. Wbrew moim sceptycznym przewidywaniom Minia, która zaczęła się stołować na naszym tarasie ogródkowym, przetrwała zimową zawieruchę i przywiązała się do nas chyba już na dobre. Wraz z nastaniem wiosny na okolicznych ogródkach rozpoczęły się kocie harce, no i na efekty nie trzeba było długo czekać. Okazało się, że nasza Minia jest ciężarna. Tydzień temu Misza dokonała niezwykłego odkrycia. Tchnięta przeczuciem zajrzała do budy, którą przed zimą zrobił dla naszego kota Miłosz. W środku leżały trzy małe kocięta!

Minia jednak nie urodziła ich na naszym ogródku. Przypomnieliśmy sobie jak to tydzień wcześniej nasza kotka zniknęła nam z pola widzenia na prawie dwa dni. Niepokoiliśmy się wtedy, co się z nią stało. Teraz już wiemy. Musiała w tym czasie urodzić młode. Naszą budę uznała za bezpieczne schronienie i tu przeniosła swoje kocięta.

Zo i Franki byli zachwyceni. Nareszcie mają swoje zwierzątka, o których tak bardzo marzyli. Bo oczywiście dzieci Mini zostały od razu uznane za nasze domowe kotki. Przez pierwsze dni staraliśmy się jak najmniej ingerować w życie młodych kotków. Od czasu, do czasu zdejmowaliśmy dach budy, by popatrzeć na słodkie maluchy. Zo i Frani zgodnie wybrali imiona dla kociątek: Pępuszek, Kłąbuszek i Lunka. Z kolejnymi dniami kotki były głaskane, a ostatnio nawet wyciągane z budy. Minia patrzyła na te nasze czułości z dużą rezerwą i czasami prychała na nas, gdy za bardzo zbliżaliśmy się do jej dzieci.

No i w końcu się stało… W niedzielę wyjechaliśmy na pół dnia z domu. Po powrocie czekała nas niemiła niespodzianka. Minia postanowiła wykorzystać naszą nieobecność i przeniosła maluchy w inne miejsce, do innego ogródka. Widocznie uznała, że stanowimy zagrożenie dla jej potomstwa. I tak to mądra kotka uświadomiła nam, że nie możemy rościć sobie żadnych praw do jej kociątek. Nie przeszkadza jej to jednak nadal stołować się u nas na tarasie. A od kociątek ręce precz!

O tatamaracje

Z wykształcenia politolog, dziennikarz i doradca życia rodzinnego. Z miłości mąż i ojciec dwójki obecnie nastolatków: Zosi i Franka. Lubię pisać, tworzyć wszelakie formy pisane od bloga, poprzez recenzje książkowe na drobnych utworach literackich kończąc. Obecnie pracuję w drukarni akademickiej i prowadzę kursy przygotowawcze dla narzeczonych.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Rodzinne. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *