Nasza Zo, choć skończyła niedawno ósmy rok życia, chiałaby być już nastolatką. Z pokoju zniknęły maskotki, lalki, kucyki i inne kompromitujące oznaki dziecięcych fascynacji. Jej osobisty apartament przybrał wygląd salonu mody z wiecznie panującym w nim tak zwanym artystycznym nieładem. A wszystko to za sprawą fascynacji argentyńskim serialem dla nastolatków ,,Violetta” puszczanym po południu na ,,Disney chanel”. Nie wiem co takiego fantastycznego jest w tym filmie, bo według mnie przypomina on jakiś mdły brazylijski tasiemiec. Coś jednak musi w nim być skoro Zo wręcz ,,zachorowała” na ,,Violettę”. Jej życzeniem urodzinowym było otrzymanie jak najwięcej prezentów związanych z serialową bohaterką. I tak oto wkrótce pojawiły się w jej kolekcji zeszyty z ,,Violettą”, naklejki z ,,Violettą”, linijka z ,,Violettą”, pisma fachowe z ,,Violettą” i oczywiście obowiązkowe książki – przewodniki o ,,Violettcie”. Zo była wniebowzięta. W tajnym zeszyciku zaczęła prowadzić tajne zapiski w których wyznawała skrycie sama przed sobą, ze ,,Viotetta” to jej najulubieńszy film. Wyznanie zostało przyozdobione stosownymi rysunkami.
Dziś i ja musiałem się czynnie włączyć do utrwalenia miłości do serialu. Zo bardzo nalegała na powieszenie w swoim pokoju plakatu (format coś w okolicach a2) z filmowymi bohaterami. Żeby wyglądało to jakoś estetycznie przywierciłem do ściany koło łóżka Zośki ozdobną drewnianą listewkę do której przykleiłem ten monstrualny plakat. Teraz już ,,Violetta” króluje niepodzielnie w słodkim (niegdyś), różowym pokoju naszej małej księżniczki. Upss… przepraszam, naszej prawie nastoletniej córki.