Oto opowieść jak to my rodzice po półrocznych zmaganiach odnieśliśmy w końcu zwycięstwo nad własnymi dziećmi. Najlepszą formą opisu będzie dramat epicki. Dramat w kilku aktach.
Czas akcji: noc z poniedziałku na wtorek.
Miejsce akcji: pokój dziecięcy i sypialnia rodziców.
Akt I,czyli zaczyna się jak zwykle…
Mniej więcej godzina jedenasta wieczorem. Dzieci od dobrych trzech godzin śpią w swoich łóżeczkach, w swoim pokoju. Misza też już śpi. Nad naszym mieszkaniem zapanowuje błoga cisza. Kończę czytać książkę i gaszę małą lampkę przy łóżku. Zmęczone oczy poddają się kojącemu rytuałowi zasypiania. W tym momencie rozlega się tupot bosych stóp i przed łóżkiem jak luks-torpeda pojawia się zaspana zjawa Frankiego.
– O nie kochany, marsz do swego łóżka!
Zjawa posłusznie robi w tył zwrot i wraca karnie do siebie. Ale ja wiem, że już nie zasnę, bo Franki i tak za chwilę powróci. Powrócił…
Akt II, nocne zmagania
Tym razem zamknąłem drzwi od naszego pokoju. Franki wali w drzwi, ale udaję, że nie słyszę. Wraca więc do swego pokoju i wpakowuje się do łóżka Zo. Teraz rozbudzona Zo zaczyna podnosić lament. Oboje wespół zespół szturmują nasze łoże małżeńskie. Poddaje się i osobiście odprowadzam Frankiego i Zo do ich łóżek. Zostaję przy nich i czekam dobre 10 minut, aż nie usłyszę delikatnego pochrapywania. Ale to tylko zmyłka, bo gdy ruszam się z miejsca czujny Franki podrywa się ze swego posłania. Ok, zostaję dłużej, a w zasadzie to zasypiam na dywanie kładąc sobie pod głowę pluszowego łosia. Franki jednak czujnie co jakiś czas sprawdza czy jestem w pokoju. Przenoszę się w końcu do jego łóżeczka i gnieciemy się razem. Śpię tak sobie, nie mogę obrócić się na drugi bok, więc po jakimś czasie rezygnuję i wracam do siebie.
Akt III, do akcji włącza się Misza
Franki wkrótce pojawia się tuż za mną. Za nim bierzy zaspana Zo. Co dalej się dzieje nie wiem, bo zasypiam z uczuciem ulgi, że akcją dowodzi już teraz Misza. Dzieci z powrotem lądują w swoich łóżkach.
Akt IV, krajobraz po bitwie
Budzimy się zaspani. Misza zapomniała nastawić budzik. Ale budzimy się każdy w swoim łóżku. I jest to nie wątpliwie ogromny sukces. W pokoju dzieci pali się górne światło. Jak długo się paliło? Tego się nie dowiemy. Franki stwierdził w nocy, że najlepiej śpi mu się przy świetle. Nie ma wtedy duchów…
Budzimy się z trudem po nieprzespanej nocy. Zmęczeni, ale zwycięscy! Co oznacza jednak to zwycięstwo? Dokładnie nic. Dziś jesteśmy po kolejnej nocy i znów odbywały się wędrówki ludów. Tym razem jednak nie mieliśmy siły na walkę.