Niedzielny spacer z Bibi

Dzieci są w zasadzie na chorobowym. Przeziębienie. W rzeczywistości po tym, jak rozrabiają w domu, sądzić by można, że nic im nie jest.
W niedzielę było słonecznie. Poetycko ujmując – złota polska jesień. Aż żal było przetrawić cały dzień na siedzeniu w domu. Opatuliwszy szczelnie młodzież postanowiliśmy pojechać na krótki spacer nad jezioro. Początkowo wszystko układało się całkiem dobrze. Wypatrzyliśmy przy brzegu stado głodnych kaczek, perkozów i kilku łabędzi. Byliśmy przygotowani na tę okazję. W plecaku miałem pół bochenka chleba. Dzieci wyraźnie zachęcone dokarmianiem łakomych ptaszyn oprócz chleba zużyły zapas ciasteczek, który stanowił wyposażenie naszego piknikowego menu, oraz niedojedzone kanapki z szynką, które miały być drugim śniadaniem.
Po akcji dokarmiającej zwierzęta wyruszyliśmy na spacer leśną ścieżyną. Franki z dwoma mieczami prowadził zwiad terenu i pilnie wypatrywał krzyżackiej bandy. Zo właśnie odwijała z papierka czekoladkę kiedy zorientowała się, że coś jej z ręki ubyło.
– Ojej! Nie ma ubranka dla mojej Bibi!
Gwoli wyjaśnienia. Bibi to malutkie, plastikowe stworzonko z serii Littlest Pet Shop. Owinięte było w kraciasty skrawek materiału wielkości 3×3 cm.
Gdzie teraz w gęstwinie tych liści odnaleźć ubranko Bibi?  Szukaliśmy wszędzie, bo zrozpaczona Zo oświadczyła, że fakt zagubienia ubranka osłabił ją do tego stopnia, że nie ma siły iść dalej. Szukaliśmy, ale bezskutecznie. Sytuacja robiła się napięta, a Zo marudziła. Trzeba było więc wracać do domu. Dopiero wtedy Franki wykrzyknął radosnym głosem:
– Mam! Znalazłem!
Ubranko Bibi leżało przy samochodzie. Ale to już był koniec wycieczki. Frankiemu z radości aż poleciała krew z nosa, więc trzeba było wracać.
Z wielkim entuzjazmem dzieci wpadły do domu i rzuciły się do zabawek w swoim pokoju. Co tam spacer… W domu lepiej!

O tatamaracje

Z wykształcenia politolog, dziennikarz i doradca życia rodzinnego. Z miłości mąż i ojciec dwójki obecnie nastolatków: Zosi i Franka. Lubię pisać, tworzyć wszelakie formy pisane od bloga, poprzez recenzje książkowe na drobnych utworach literackich kończąc. Obecnie pracuję w drukarni akademickiej i prowadzę kursy przygotowawcze dla narzeczonych.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *