Tatuliś w krzyżackiej drużynie

Kilka słów o naszych rodzinnych zwyczajach. Muszę przyznać, że oboje z Miszką uwielbiamy przytulać się do naszych dzieci. Zwłaszcza rano i wieczorem kultywujemy nasze ,,tulaństwo”. Dzieci też to uwielbiają i często dopominają się o swoją dzienną porcję przytulania. Ostatnio zaskoczyła mnie Zo, która podbiegła do mnie i wyszczebiotała nowe, wymyślone przez siebie określenie mojej osoby:
– Tatuliś!
Muszę przyznać, że serce mi rozmiękło jak masło w największy upał.
Inne słodkie określenia, które używa Zo to Tati, lub bardziej z czeskiego Tatinek.
Jak to mówił Kwiczoł w ,,Janosiku”: ,,tyż piknie”.

Podobają mi się niektóre określenia jakie używa Franki. Na przykład pyta się czasami, czy może coś ,,zdejmić”.
– Mogę zdejmić ten sweter, bo mnie drapie?
Skoro można ,,zdejmić”, to zdaniem Frankiego można też coś ,,weźmić”.
– Tato, mogę ze sobą weźmić tę książkę?
Wiele rzeczy, które mu nie pasują są po prosu ,,fujowe”. Wczoraj natomiast podczas spaceru użył sformułowania ,,psy przewodnikowe”, czyli psy w charakterze przewodnika  np. dla osób niewidomych.  Kiedy jest na mnie obrażony mówi, że ,,już nie jestem w jego drużynie, tylko w krzyżackiej”.
Tak, bycie w krzyżackiej drużynie to jest najgorsza zniewaga… Lepiej już na nią nie zasługiwać.

O tatamaracje

Z wykształcenia politolog, dziennikarz i doradca życia rodzinnego. Z miłości mąż i ojciec dwójki obecnie nastolatków: Zosi i Franka. Lubi pisać, tworzyć wszelakie formy pisane od blogu, poprzez recenzje książkowe na utworach literackich kończąc. Obecnie pracuje w drukarni naukowej.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *