,,Gdy wsiadł do łodzi, prosił Go opętany, żeby mógł zostać przy Nim. Ale nie zgodził się na to, tylko rzekł do niego: «Wracaj do domu, do swoich, i opowiadaj im wszystko, co Pan ci uczynił i jak ulitował się nad tobą». Poszedł więc i zaczął rozgłaszać w Dekapolu wszystko, co Jezus z nim uczynił, a wszyscy się dziwili.” (Mk 5, 18-20)
Wydarzył się cud. Człowiek, któremu nikt nie był wstanie pomóc, którego wszyscy się bali został uzdrowiony przez Tego, który się nie bała do niego zbliżyć. Uzdrowiony chciał iść za Mistrzem. Może urzekła go Jego nauka, a może bał się po prostu zostać pośród tych, którzy nim wcześniej gardzili. Jezus nakazuje mu zostać i opowiadać o Bożym miłosierdziu.
Dziś mamy czytanie, które jest jakby kontynuacją tej sytuacji (Mk 7, 31-37). Jezus wraca do Dekapolu i natychmiast jest rozpoznawalny. Mieszkańcy przyprowadzają mu głuchoniemego i proszą o uzdrowienie. Historia z opętanym rozniosła się zatem po okolicy. Ludzie wierzą w cudowną moc Jezusa, przychodzą do Niego i proszą o pomoc.
Co mówi dziś do mnie Słowo Boże. Może to, że Jezus też przemawia do mojego serca i nakazuje: ,,wracaj do domu i opowiadaj im wszystko, co Pan ci uczynił”. Mimo całego mego zniechęcenia do rutyny codziennego życia, mimo apatii i usilnej chęci jakieś zmiany powinienem jednak być nadal tu gdzie jestem. Pośród tych ludzi, którzy są mi teraz dani. Być i głosić Dobrą Nowinę. Może tak jest moja misja w tym czasie. Tak wiele osób potrzebuje dziś duchowego uzdrowienia, nawet z mojego najbliższego otoczenia. Czy potrafię być świadkiem wiary? Czy umiem trwać nawet przy ludziach, którzy się ode mnie odsunęli? Jak odpowiem na Jezusowe zawołanie? Czy kiedy On znowu przyjdzie ktoś powie: ,,tak poznałem Cię dzięki temu człowiekowi, bo to on mi wskazał drogę do Ciebie”?