Chciałem sobie trochę pomarudzić, jak to ciężko jest w życiu, zwłaszcza gdy za oknem mróz, w pracy grożą zwolnieniami, a samochód od miesiąca jest w warsztacie u mechanika. Ale nie będę…
Wczoraj wieczorem poszedłem na spotkanie dla rodziców dzieci pierwszokomunijnych. Nie było mnie tylko godzinę. Gdy wróciłem Franki porzucił oglądanie telewizji i wielkimi susami przemierzył korytarz, by rzucić się na mnie z okrzykiem:
– Tak bardzo się za tobą stęskniłem!
Próbowałem się rozebrać z kilku warstw ciepłej odzieży, które zabrałem ze sobą na spotkanie w zimnym kościele. Wtedy przykleiła się do mnie Zośka:
– Przytul mnie tato, bo jestem taka śpiąca…
Cały dzień może być ciężki, męczący, dołujący. Ale gdy wieczorem moje dwa kochane bąki kładą się spać nagle wraca mi wiara w sens życia i wypełnia mnie wielkie poczucie szczęśliwości. Ich śpiące uśmiechy tuż przed zaśnięciem są nagrodą za cały trud nawet najgorszego dnia.
Ostatnio Franek modli się modlitwą prośby, aby tata nie miał w pracy nic zadawanego do domu. 🙂