Wakacje z dzieciakami

Muszę nadrobić blogowe zaległości. Wakacje nieco mnie rozleniwiły i teraz mam sporo do opisywania.

Cieszę się, że wakacje się nam udały w pełni, że dostarczyły dzieciom tyle radości i przeróżnych przeżyć. Zasada jest jedna i to doskonale sprawdzona w tym roku: im tańsze wakacje, tym mniej oczekiwań ze strony dzieci, a dzięki temu większe obupólne zadowolenie później.

Wpierw więc był las, jezioro, plaża i kawałek dykty nad głową, czyli domek wczasowy. Żadnych super wygód, ale cóż więcej dzieciom potrzeba, poza otwartymi wciąż drzwiami na werandę i wybieg prosto na leśny plac zabaw. A co najważniejsze: dwa tygodnie bez telewizji i bez komputera. Dla mnie ważnym elementem była bliskość dojazdu. Podziwiam tych, którzy zabierają dzieci na wycieczki do Chorwacji, Włoch, czy nad Lazurowe Wybrzeże. Jak dzieci znoszą tę podróż…? Jak wytrzymują rodzice, gdy dzieciaki z nudów zaczynają wgryzać się w fotele? My do domku nad jeziorem jechaliśmy zaledwie dwie godziny, z jedną przerwą na lody. To było w sam raz, aby nasze pociechy wytrzymały drogę bez marudzenia, kłótni i wzajemnego obrzucania się wyzwiskami.

W leśnym domku spotkaliśmy się z Karolinką i małym Felkiem. Były to więc nasze wielkie rodzinne wakacje. Dzieci jednak szybko dogadały się z innymi małymi wczasowiczami i wkrótce przed naszym domkiem rozlegały się radosne wrzaski. O ile pamiętam do ogólnego towarzystwa należała Ania i jej brat Wojtek, ich kuzyn Igor, oprócz naszej Karolinki była Karolinka Druga, był Piotrek, Wiktoria i jeszcze jakieś inne pomniejsze narybki, które nie potrafiły się jeszcze przedstawić.

Siedząc sobie w zaciszu przed domkiem wsłuchiwałem się czasem w ciekawe dialogi młodego pokolenia:

– Oglądasz ,,Scoobiego”?

– No, fajny.

– A ten odcinek z Mumiami widziałeś? Fajny, nie?

– No, fajny.

– A oglądasz ,,Klan na drzewie”?

– No, fajny, nie?

– Fajny, no.

– A ,,Star wars” widziałeś?

– No, chyba

– Fajne, co nie?

– No fajne, chyba. (Rozmowa Frankiego i Igora).

– Panuu, panu zobaczy, ja umiem sama się huśtać, o tak… (mała Wiktoria).

– Tato, jakby co, to Franek jest oficjalnie u nas w domku (Karolinka do swego taty, o Franku, który ukrywał się przed karą za złe zachowanie).

Przez dwa tygodnie mieliśmy wymarzoną pogodę. Słońce tak przygrzewało, że chłodzić się można było jedynie w wodach jeziora. Franki tak szalał w jeziorze, że trzeba go było wyciągać z niego siłą. Nauczył się nie bać wody, wskakiwał ,,na bombę” i próbował nurkować. Zo zachowywała pewien dystans i strasznie przeżywała to, że jej brat umie pływać, a ona jeszcze nie. Chodziliśmy się kąpać do południa, a w najbardziej upalne dni także i pod wieczór. Dzieciaki były tak pochłonięte zabawą, że wcale nie myślały o chodzeniu spać. Ich dzienny rytm wydłużył się do godziny dziesiątej wieczorem.

Franki był dzielnym towarzyszem moich porannych wypraw po pieczywo do sklepiku. Specjalnie obieraliśmy dłuższą trasę, na około ośrodka, żeby zaliczyć lekki bieg treningowy. Ojciec i syn, razem na wspólnym porannym bieganiu. To będzie dla mnie jedno z najbardziej wzruszających wspomnień z tegorocznych wakacji.

Pod koniec drugiego tygodnia musiałem na trzy dni wrócić do pracy. To krótkie rozstanie pozwoliło mi odczuć jak bardzo tęsknię za moją rodziną, za moimi dziećmi, za moją Miszą. Tylko będąc razem możemy czuć się bezpiecznie, w pełni szczęśliwi. W piątek po pracy wróciłem do domku w lesie. To był wspaniały moment, zupełnie jak drugie wakacje.

Dla Zo i Frankiego były to wakacje wypełnione niekończącą się zabawą, radością, przygodami i okresem zawierania nowych znajomości. Na ile zostanie to w ich pamięci? Może za kilka lat się zatrze i zostanie jedynie niewyraźne, acz przyjemne skojarzenie beztroskiego dzieciństwa.

O tatamaracje

Z wykształcenia politolog, dziennikarz i doradca życia rodzinnego. Z miłości mąż i ojciec dwójki obecnie nastolatków: Zosi i Franka. Lubi pisać, tworzyć wszelakie formy pisane od blogu, poprzez recenzje książkowe na utworach literackich kończąc. Obecnie pracuje w drukarni naukowej.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Dzieci, Rodzinne. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *