Jesteśmy z Miszą już osiem lat po ślubie i jak to w małżeństwie z dorobkiem w postaci dwóch młodych osobników, różnie to bywało między nami. To tak, jak śpiewała Anna Jurksztowicz w ,,Stanie pogody”: Słońce to my, ciemne chmury to my, nagłe sztormy, letnie burze…
A tu nagle wczoraj po pracy Misza zaskakuje mnie niecodziennym wyznaniem.
– Kupiłam rano czekoladowy wafelek z nadzieniem. Byłam bardzo głodna, ale pomyślałam sobie, że jak wytrzymam do końca pracy i nie zjem go, ale dam tobie, to znaczy, że cię kocham.
Mówi to i wyciąga z kieszeni kurtki ,,Pawełka” o smaku toffi.
I co ja umnyj czełowiek na to odpowiedziałem???
– Mogłaś go zjeść, ja nie jestem głodny.
W czasach licealnych w naszej grupie przyjaciół na takie zachowania mieliśmy swoje określenie: betoństwo! Po prostu zbetoniłem sprawę.