Z mojej winy

Znów się rozpoczęło. Z chorobami oczywiście. Pogoda trochę bardziej jesienna i już wirusy zaczynają sobie na nas używać. Ich pierwszą ofiarą padła Misza. Chodziła, pociągała nosem, narzekała że się źle czuje. Potem przeszło na mnie. W zeszły poniedziałek jak mnie siekło, to powaliło z prawie czterdziestostopniową gorączką. Z miejsca dostałem zwolnienie lekarskie do końca tygodnia, to też leżałem sobie w domku. Czekałem tylko kiedy wirusy przejdą na dzieci. Franki wytrzymał do czwartkowego wieczora. W nocy stękał i jęczał, a nad ranem stwierdził, że nie ma siły iść do przedszkola. Było to o tyle dziwne, że tego dnia jego najlepszy kolega Kuba urządzał w przedszkolu imprezę urodzinową. Franki tak bardzo cieszył się na zabawę, a tu rano biedak zaczął pokładać się, gdyż wzrastała mu temperatura.
Nie ma co. Musi zostać ze mną w domu. Trzeba będzie z nim pójść do lekarza. Tylko jak dotrzeć do przychodni? Misza wzięła samochód, Franki jest tak słaby, że pewnie nie dojdzie… Pozostał więc rower. Opatuliłem młodego jak na Syberię, wsadziłem na tylne siodełko mojego roweru i hajda… na drugi koniec osiedla do przychodni. Ja po chorobie, a w zasadzie w trakcie leczenia, zanim dotarłem na miejsce byłem spocony jak tata świnka. Franki niemo bujał się na siodełku ściskając w ręku swoją maskotkę – goryla.
Lekarka stwierdziła u pacjenta anginę i zapisała mu antybiotyk.
– No, to teraz kolej na Zośkę – powiedziała na odchodnym.
W drodze powrotnej prowadziłem już rower. Frankiemu wrócił humor i zaczął nucić wymyśloną przez siebie piosenkę o gorylach:
– Goryle są fajne, bo mają urodziny i tort i przyjęcia. Są różne zabawy i przygody też. Goryle są fajne…
Gdy wróciliśmy do domu Franki oznajmił mi w korytarzu:
– To przez ciebie tato jestem chory.
-?
– Ale nie martw się. Przebaczam ci!

Wczoraj Zo zaczęła się czuć niezbyt wyraźnie. Nie poszła więc dziś  do przedszkola i została w domu. Po południu pójdziemy z nią do lekarki. W końcu to ona wykrakała jej chorobę…

O tatamaracje

Z wykształcenia politolog, dziennikarz i doradca życia rodzinnego. Z miłości mąż i ojciec dwójki obecnie nastolatków: Zosi i Franka. Lubię pisać, tworzyć wszelakie formy pisane od bloga, poprzez recenzje książkowe na drobnych utworach literackich kończąc. Obecnie pracuję w drukarni naukowej i prowadzę kursy przygotowawcze dla narzeczonych.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *