Przedświąteczne weekendowanie

To miał być nasz przedświąteczny weekend rodzinny. Mieliśmy poczuć magię zbliżających się świąt i zamiast zwykłego zabiegania, zrobić coś wspólnie. W środę zaplanowałem już niespodziankę i kupiłem na niedzielę bilety do kina na film Disneya ,,Krainę lodu”. Już nie pamiętam kiedy ostatni raz wybraliśmy się wspólnie, rodzinnie do kina. Miało być pięknie, ale niestety… W piątek Zo trzeba było odbierać w trybie awaryjnym ze szkoły i jechać natychmiast do lekarza. Zaczęła gorączkować i to dość mocno. Wirus. Biedna Zośka. W niedzielę już czuła się nieco lepiej, ale i tak nie mogła iść na film. Poszedłem więc tylko z Frankiem. Ale co to za przyjemność, jak byliśmy tylko połową rodziny.

W niedzielę po powrocie z kina zająłem się sprawą iluminacji świątecznej przed naszym domem. (Sąsiedzi już mają). Próbowałem podłączyć się kablem od lampek choinkowych do lampy wiszącej nad drzwiami wejściowymi. Efekt był taki, że ani lamki nie działały, ani lampa nie kontaktowała, a na dodatek zbiłem żarówkę energooszczędną. Marny ze mnie elektryk. Wróciłem więc do starej, sprawdzonej już w zeszłym roku metody i poprowadziłem kabel przez uchylone okno na piętrze. Lamki zaświeciły. Co prawda lampek jest dwieście, ale wiszą na pięciometrowej tuji. Wygląda to nieco ubożuchno… Ale się świeci. I to jest najważniejsze.

O tatamaracje

Z wykształcenia politolog, dziennikarz i doradca życia rodzinnego. Z miłości mąż i ojciec dwójki obecnie nastolatków: Zosi i Franka. Lubię pisać, tworzyć wszelakie formy pisane od bloga, poprzez recenzje książkowe na drobnych utworach literackich kończąc. Obecnie pracuję w drukarni akademickiej i prowadzę kursy przygotowawcze dla narzeczonych.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Dzieci, Rodzinne. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *